Rychlebske enduro :: 26.09.2015

Nadszedł dzień, w którym trzeba było sprawdzić jak wyglądają zawody w rowerowym enduro. Wybraliśmy z Macą start w zbierającej bardzo dobre opinie imprezie organizowanej na terenie Rychlebskich ścieżek. Organizatorzy napisali: `Ostatnie i zarazem największe zawody Enduro MTB w Czechach odbędą się 26. września pod hasłem: Na oczy. Na czas. Na krawędzi. Na oczy, ponieważ zawodnicy będą jechać po trasie zawodów tylko raz bez wcześniejszej możliwości trenowania na niej, co czyni start w tych zawodach dużo bardziej wymagającym. Na czas, mierzone będą trzy odcinki specjalne. Na krawędzi, ponieważ trzykrotny podjazd na Rychlebskich Ścieżkach wymaga dobrego przygotowania kondycyjnego.` Wyszło mi około 34km i 1600m przewyższenia.
Zawody były bardzo dobrze zorganizowane. Bez napinki, w luźnej atmosferze. W piątek odebraliśmy numery. 2 piwka w bazie. Zapoznanie się z trasą na wywieszonych mapkach. W nocy zimno w namiocie. Brrr. Rano pobudka (nie ma zmiłuj). Mieliśmy bardzo niskie numery i wyznaczoną wczesną godzinę startu – 10:06. Dojazd na początek pierwszego OSu trochę nas zaskoczył – 1.5h (prawie 10km i ponad 600m różnicy poziomów). Ledwo zdążyliśmy. Na szczycie Sokolego vrchu było dość klimatycznie. Mglisto. Niecałe 8stC. Fullface, gogle, ochraniacze. Miałem założenie żeby przejechać bez specjalnego dokręcania – tak na pierwszy raz. Był to również debiut Bionicona bez dętek. Oczywiście nic nie sprawdzone. W połowie OSu przeciąłem mocno oponę na szutrowym łączniku. Na szczęście system bezdętkowy umożliwił dojazd do końca etapu na prawie zerowym ciśnieniu. Knot i dwa naboje nie pomogły. Skończyło się na włożeniu dętki. OSy 2 i 3 przebiegły bezproblemowo ale już bez walki o setne sekundy :-). Limit czasowy od startu do ukończenia nie stanowił problemu – podobno w poprzednim roku było ciężko. Technicznie trasa była dla mnie w całości do przejechania – to było ok. Nie musi być trudniej. Inną sprawą jest jej pokonanie w tempie. Jak się okazało więcej niż połowa uczestników zrobiła to szybciej (byłem 182/300 w open) :-) Podobały mi się sekcje ze skałkami. W kilku miejscach można było liczyć na podpowiedź wolontariuszy którędy jechać. Zaskoczyła mnie też duża liczba szybkich fragmentów z małym nachyleniem. Trzeba było mocno się sprężać. Wolałbym taką trasę przejechać bardziej spokojnie i może tak trzeba będzie do tego podejść w przyszłości ;-)

Filed under: rower | Permalink

Zasubskrybuj wiadomości o nowych wpisach na swojego emaila